Mam na imię David i jestem seksoholikiem. Dzięki łasce Siły Wyższej, jestem trzeźwy od 2 sierpnia 1988 roku, za co nigdy nie mogę być wystarczająco wdzięczny. To na pewno zasługa mojej Siły Wyższej. Siedziałem przy kolacji i pomyślałem, że to 31 lat, 5 miesięcy i 8 dni. Każdy ten dzień na swój sposób jest cudem. Właśnie tym chciałbym się dziś podzielić. Po pierwszym roku trzeźwości powiedziano mi, że będzie coraz lepiej. To prosty opis mojego doświadczenia Anonimowych Seksoholików, że jest coraz lepiej.
Dzieląc się doświadczeniem jako ogólne ramy wykorzystam tekst „Kim jest seksoholik oraz czym jest seksualna trzeźwość?” Na moim pierwszym mitingu je czytaliśmy. Zaczyna się od słów: „Możemy mówić tylko za siebie”. Jak już wspomnieli inni i jak wymownie opisała to jedna z osób, jeśli Anonimowi Alkoholicy są ostatnim domem w okolicy dla tych, którzy go potrzebują, to Anonimowi Seksoholicy są przybudówką do tego ostatniego domu. Nawiasem mówiąc, jednym z moich momentów wstydu na tym programie było, gdy sponsor powiedział – „David, tu jest napisane: ‘Kierowani przez strach przybierający setki odmian, samooszukiwanie się, egoizm i użalanie nad sobą’. (AA 62) Wymyśl więc sto postaci strachu”. Wymyśliłem tylko 72. Do dziś noszę ze sobą to brzemię.
Tak wiele z tego, na co reagujemy w nas samych i w sobie nawzajem na mitingach, w naszej literaturze, na zlotach takich jak ten, jest poza zrozumieniem dużej części naszego społeczeństwa. Cały czas to się zmienia. Niemniej jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że w społeczeństwie nadal jest często bardzo samotnie. To bardzo ważne, aby być razem, a my naprawdę jesteśmy jedyni, którzy mogą mówić za siebie. Jedną z rzeczy, która daje nam siłę kontynuowania tego, co robimy na co dzień, jest to, co zostało nam przekazane przez Anonimowych Alkoholików. Ponieważ kiedy to się zaczęło w 1935 roku, sytuacja była właściwie taka sama. Alkoholicy byli po prostu przegraną sprawą. Nie było nadziei. Ich sytuacja nie miała się poprawić. Alkoholików można było zamknąć w jakiejś instytucji, zmarginalizować lub w inny sposób tolerować i trzymać pod kontrolą, ale nie było nadziei. Nagle, począwszy od 10 czerwca 1935 roku, pojawiła się nadzieja. To data ostatniego drinka doktora Boba – jego pierwszy dzień trzeźwości.
W naszym przypadku jest bardzo podobnie. W Białej Księdze Roy mówi o wydaniu Time z 1974 roku. Zawsze byliśmy potrzebni, a wokół nas byli ludzie, którzy wiedzieli, że pomoc może być dostępna poprzez program zdrowienia Dwunastu Kroków. Jednak „Możemy mówić tylko za siebie. Specyficzną naturę wspólnoty Anonimowych Seksoholików można najlepiej zrozumieć dzięki doprecyzowaniu, kogo nazywamy seksoholikiem”.
Jednym z moich najbardziej spektakularnych wspomnień z Nashville był pewien niedzielny wieczór, kiedy Harvey mówił o tym, jak bardzo był smutny, że jego sponsor był bliski śmierci. Jego sponsor spojrzał na Harveya i powiedział: „Harvey, Trzeci Krok, odpuść – pozwól odejść”, wyciągając ręce z otwartymi dłońmi. Tak zrobiliśmy tutaj w Nashville i robimy to wszędzie, oczywiście, odpuszczamy – pozwalamy odejść. Jechaliśmy z żoną autostradą tego wieczoru za innym autem i nagle w prawym oknie pojawił się ten sam znak, w lewym oknie kierowcy pojawił się ten sam znak. (???) Śmialiśmy się przez całą drogę powrotną do Nashville. A jednak przekazuję wam dziś tę historię od człowieka, który zmarł prawie 32 lata temu, a którego posłanie nadal trwa. To posłanie, które niesiemy za każdym razem, gdy mamy miting, za każdym razem, gdy odbieramy telefon, za każdym razem, gdy czytamy literaturę programową, za każdym razem, gdy trzymamy się za ręce – cokolwiek, miłosierną rzeczą dla mnie jest to, że z mojego doświadczenia nasza wspólnota jest bardzo blisko Anonimowych Alkoholików.
Tak naprawdę, jeśli coś nie idzie, mam do wyboru 800 mitingów AA tygodniowo. To praktycznie to samo, czytania są bardzo podobne, początek piątego rozdziału i tak dalej. Tak więc nazwa ‘seksoholik’ łączy nas z tymi ogromnymi zasobami duchowego sukcesu i nadziei [które już są dostępne] dla zdrowiejącego alkoholika. My SA jesteśmy bardzo wyspecjalizowani.
Znam cię, ponieważ jestem chory psychicznie, i ty jesteś chory psychicznie. To właśnie nas łączy. Czy prosiłem o tę chorobę psychiczną? Nie. Czy się na to zapisałem? Nie. Czy ją mam? Tak. Nikt nie zapisuje się, by być chory na cukrzycę. Nikt nie chce, żeby jego trzustka przestała działać, żeby być odporny na insulinę-i wszystkiego co się z tym wiąże. To się po prostu dzieje. A kiedy tak się dzieje, wiesz co? Albo to akceptujemy i żyjemy z tym w zgodzie, albo nie. Taka jest ta „specyficzna natura wspólnoty Anonimowych Seksoholików”.
„Seksoholik doprowadza się do położenia, w którym nie może już odróżnić dobra od zła”. Pamiętam jako sześciolatek byłem bardzo samotny. Pod koniec pierwszego mitingu, w którym uczestniczyłem, powiedzieli: „Budowaliśmy prawdziwą Więź. Wróciliśmy do domu” – zacząłem płakać. Miałem wtedy 42 lata i szukałem domu przez bardzo długi czas. Po prostu nie pasowałem. Tak jak w przypadku każdej osoby uzależnionej, moja choroba była przewlekła i postępująca.
Na pewnym mitingu jeden z uczestników opowiedział o tym, jak musiał mieć swoje perfekcyjne formularze zamówień i jak przeglądał 20 formularzy, aby wybrać jeden idealny formularz do złożenia zamówienia. To było przed komputerami. Pomyślałem sobie – No cóż, nie jestem aż takim perfekcjonistą. Zdałem sobie wtedy sprawę, że nie jestem perfekcjonistą w żadnej kwestii. Myślisz, że możesz zrobić wszystko idealnie. Tak właśnie działo się wewnątrz mnie. Chciałem mieć ten świat perfekcyjnie poukładany. Byłem bardzo łaskawym królem, który uważał, że seks jest naprawdę ważny. To ten rodzaj oderwania od rzeczywistości – „Seksoholik doprowadza się do położenia, w którym nie może już odróżnić dobra od zła”.
Nie wiedziałem, że to kwestia dobra lub zła. Myślałem, że muszę to po prostu mieć. A historia Roya w Białej Księdze, w której mówi o tym, jak nauczyć się dochowywać tajemnicy, gdy chciał … Myślę, że sobie to wymyślał, prawda? O ile pamiętam, ukrywałem wszystkie te tajemnice. Moje tajemnice zaczęły się, gdy miałam 4 lata. Moja choroba, mogę prześledzić moją chorobę od czwartego roku życia, rozbierałem się publicznie i kompulsywnie fantazjowałem o głównie bajkowych rzeczach. Nie mogłem jednak przestać. Zawładnęło to całym moim życiem. Potem zostałem ukarany, a dokładniej zbity za podglądanie dziewcząt na placu zabaw stojąc pod zjeżdżalnią, kiedy miałem pięć lat. Zostałem przyłapany, zatrzymany, nago z innymi chłopcami próbującymi uruchamiać się seksualnie. Kiedy miałem 7 lat, nie wiedzieliśmy, co do cholery robimy. Kiedy miałem 10 lat, odkryłem masturbację. Pierwszą partnerką fantazji masturbacji była moja matka. Uważałem, że to nie w porządku. Przełączyłem się więc na starszą sąsiadkę.
To, co się nie zmieniło, to fantazjowanie i kompulsywna masturbacja, które, kiedy już zacząłem, nigdy nie ustały, dopóki nie trafiłem do tej wspólnoty. Wydawało mi się jednak, że jest jakiś problem, ponieważ w wieku trzynastu lat pamiętam pytanie na lekcji wychowania seksualnego – Ile masturbacji to za dużo? Nauczyciel odpowiedział, że jeśli robisz sobie krzywdę, to prawdopodobnie za dużo. Faktycznie przez lata robiłem sobie krzywdę, robiąc różne rzeczy, ale nigdy nie wydawało mi się, że to za dużo. W wieku 13 lat wiedziałem, że coś jest naprawdę nie tak. Seks ze zwierzętami, przebieranki, korzystanie z pornografii we wszystkich jej formach, fantazjowanie, podglądactwo, sadomasochizm, wielokrotne cudzołożne romanse. Byłem bardzo dokładny.
Po pierwszym mitingu zatrzymałem się w swoim biurze, gdzie miałem ukrytą kolekcję pornografii. Zgarnąłem wszystko i wyrzuciłem. W tym czasie jedna kobieta mówiła o swoim „używaniu” ubrań. Pamiętam, jaki wywarło to na mnie wpływ i od razu wiedziałem, jakich ja ubrań używam. Wróciłem więc do domu i wyrzuciłem te ubrania. Naprawdę nie ma znaczenia, jakie były, ważne jaki miały na mnie wpływ. Jeśli miałem być szczery i pozbyć się ich z mojego życia, to właśnie musiałem zrobić.
„Nie może już odróżnić dobra od zła …” – pamiętam, jak siedziałem za Jean P. na mitingu. Miała Białą Księgę w dużej wersji 22 x 28 cm, która istniała w tamtym czasie. Usunięto pewne linie i dopisano inne, w tym słowo „ona”. To właśnie wtedy, w 1990 roku, w Nashville pierwszy raz wprowadzono tekst „Kim jest seksoholik i czym jest seksualna trzeźwość”, który stał się dostępny dla kobiet pod względem zaimków żeńskich. W końcu nadrobiliśmy zaległości w pisaniu i było świetnie. Dokładnie tego potrzebowaliśmy.
„Stracił on [lub ona] kontrolę, nie może już wybierać i nie jest na tyle wolny [wolna], aby się zatrzymać. Żądza stała się nałogiem”. Byłem blisko Anonimowych Alkoholików, więc wiedziałem, że dla alkoholika alkohol nie jest problemem. Jeśli alkohol jest problemem, po prostu nie pij, a nie będziesz miał więcej problemów. Problemem dla alkoholika jestem Ja, Ja i jeszcze raz Ja. – oraz egocentryzm i wady charakteru, które podsycają to kompulsywne używanie alkoholu lub, w naszym przypadku, żądzy. Mimo że nie jestem alkoholikiem, byłem na tyle blisko AA by wiedzieć, jak potężne jest AA. Kiedy przyszedłem na pierwszy miting SA, ludzie mówili o upijaniu się żądzą. Utożsamiłem się pierwszego dnia. Wiedziałem, że z czasem upiłem się masturbacją. Dowiedziałem się też o upijaniu się fantazjami, upijaniu się czymkolwiek.
Zdecydowanie „straciłem kontrolę, nie mogłem już wybierać i nie byłem na tyle wolny, aby się zatrzymać”. Jechałem z Vanderbilt w kierunku Hillsborough Road. Gdy dojechałem do świateł przede mną na czerwonym świetle zatrzymał się samochód. W samochodzie była kobieta. Nie widziałem nic poza tym, że siedziała – tylko jej głowa nad siedzeniem, więc to, co mnie całkowicie pobudziło, to jej włosy. Mój trzeci lub czwarty dzień trzeźwości. Całkowicie mnie to zaskoczyło, ponieważ do tego momentu nie miałem pojęcia, jak nieustannie pożądałem. Zawsze opisuję siebie jako seksoholika, który, podobnie jak alkoholik, nigdy nie pozwala szklance wyschnąć. Niektórzy ludzie wpadają w ciągi. Rozumiem to. Nie jestem jednym z nich. Nigdy nie pozwalam butelce z żądzą wyschnąć. Ta wada charakteru nie odeszła. Podobnie jak wszystkie inne moje wady charakteru, nigdzie się nie wybierają. To jak kolor moich oczu. Zmieniło się to, że nie kierują już moim życiem. To duża zmiana, za którą jestem niezmiernie wdzięczny.
„Nasza sytuacja przypomina sytuację alkoholika, który nie może już znieść alkoholu, musi więc definitywnie przestać pić, a jednak ugrzązł w tym na tyle, że nie jest w stanie zerwać z nałogiem”. Pracowałem z ludźmi, którzy błagali mnie, abym zaprzestał – wychodzić na lunche, prowadzić specjalne rozmowy, zamykać drzwi biura, aby konsultować się w jakichkolwiek sprawach. Z pewnością moje żony – jestem w drugim małżeństwie od 43 lat, a pierwsze małżeństwo trwało 8 lat – chciały, żebym przestał. Nie był to wymysł mojej obecnej żony Jane. Byłem trzeźwy od dwóch tygodni. Byliśmy odseparowani od siebie mieszkając razem w domu – rozmawialiśmy wieczorami. Siedziałem na górze schodów, a ona mieszkała na dole.
Pewnego wieczoru powiedziała: „Bardzo różnisz się od mojego pierwszego męża, Jacka”. Wymieniła wszystko jak różniłem się od Jacka. Potem dodała: „Masz z nim jedną wspólną rzecz. Obaj jesteście uzależnieni od seksu”. Wydarzyły się wtedy dwie rzeczy. Po pierwsze, było to przypomnienie, że nie przypadkowo byliśmy razem. Po drugie, wtedy uświadomiła sobie, że potrzebuje S-Anon i nadal tam chodzi.
Jak już mówiłem, utożsamiałem się z upijaniem się żądzą. Chciałem zaprzestać. Pamiętam, że gdy miałem 21 lat, byłem w grupie randkowej, gdzie powiedziałem do kobiety: „Cóż, nie pociągasz mnie seksualnie”. Myślałem wtedy, że powiedziałem jedną z najważniejszych rzeczy, jakie świat kiedykolwiek usłyszał. Dopiero dużo później, po przyjściu na ten program, zdałem sobie sprawę, że była jedyną osobą, której to powiedziałem. W tym kraju było jeszcze sto kilka milionów kobiet, a w innych krajach jeszcze więcej. Wyznawałem zasadę całkowitej równości między ludźmi w kwestii żądzy. Tak więc zdecydowanie utożsamiam się ze zdaniem w tekście „Kim jest Seksoholik?”, które brzmi „jednak ugrzązł w tym na tyle, że nie jest w stanie zerwać z nałogiem”. To było o mnie.
„Dla seksoholika” oznacza, że jest to program tylko dla seksoholika. Nie twierdzimy, że dla kogoś innego. „ … jakakolwiek forma seksu z samym sobą lub z kimś innym niż współmałżonek jest coraz bardziej uzależniająca i destrukcyjna”. Utożsamiłem się natychmiast, gdyż wiedziałem, że upijam się masturbacją, fantazjami – upijam się żądzą. „W tyglu naszych doświadczeń” – pociąg seksualny do kogoś, kto nie jest współmałżonkiem, jest stopniowo uzależniający i destrukcyjny. To wszystko. Nie jesteśmy do tego negatywnie nastawieni. Po prostu mówimy, że to nas zniszczy. Jakieś dwa lata przed przyjściem do SA w 1988 roku z jakiegoś powodu zrobiłem listę kobiet, z którymi miałem romanse. Pamiętam, że byłem zszokowany po pierwsze długością listy, a po drugie tym, że problem pojawiał się coraz częściej – były krótsze okresy między nowymi romansami. Dopóki nie napisałem tej listy, nie miałem pojęcia, że żądza uzależnia i niszczy w sposób postępujący.
„Widzimy także, że to żądza jest siłą napędową, która stoi za naszym seksualnym uruchamianiem się, więc prawdziwa trzeźwość obejmuje postępujące zwycięstwo nad żądzą”. Jestem dość inteligentnym facetem i w miarę dobrze radzę sobie z językiem i rozmową, więc wiedziałem, że ludzie od niepamiętnych czasów mieli problemy z aktywnością seksualną. Wiedziałem też, że próbowałem już wszystkiego. Okazało się, że to był dar. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Próbowałem wszystkiego, aby zaprzestać i nie potrafiłem tego zrobić, a powiedziano mi, że nie jestem wariatem. Jak mawiał mój sponsor Jess: „To nie seksualne uruchamianie się było problemem, David. To była żądza w twojej głowie. W tym tkwi problem”. Nie tylko było to prawdą, ale także dało mi kontekst, ponieważ jak powiedziałem, zaczęło się w wieku 4 lat. Od czasu do czasu widzę dzieciaki w wieku 10, 12 lat i myślę sobie: „Rany, w twoim wieku tkwiłem już w tym od sześciu lat”.
„Do takich wniosków zmusiły nas lata ciężkich prób, doświadczeń i procesu zdrowienia. Nie mamy innej możliwości. Odkryliśmy jednak, że akceptacja tych faktów jest kluczem do szczęśliwej i radosnej wolności, której w przeciwnym przypadku moglibyśmy nigdy nie zaznać.” Przez długi czas nie wierzyłem w te bzdury. Byłem nieszczęśliwy. Nie chciałem stracić kolejnego małżeństwa. Nie chciałem stracić kolejnych dzieci. Nie chciałem utracić pracy ani zawodu. Prawdopodobnie straciłbym oba. Byłem przerażony i bardzo cierpiałem. Naprawdę chciałem zaprzestać, ale nie potrafiłem.
Tym, co natychmiast doprowadziło mnie do tego programu, było załamanie psychiczne mojej żony, załamanie nerwowe, na moich oczach – to było przerażające. Nie chciałem być facetem, który miał taki wpływ na żonę, którą kochał. Następnego dnia poszliśmy do doradcy, a ona słuchała, jak opisuję, że najwyraźniej muszę być związany z więcej niż jedną kobietą naraz. Powiedziała: „No cóż, jesteś uzależniony od seksu”. Było to trochę tak, jakby powiedzieć: „No cóż, lubisz słone krakersy”. Tamtego wieczoru poszedłem na pierwszy miting i jak już wspomniałem, chodzę do dziś. Okazuje się, że to szczęśliwa i radosna wolność … cały ten program jest o wolności. Jeśli akceptuję fakt, że jestem seksoholikiem, że naprawdę potrzebuję naszej definicji trzeźwości, to otrzymuję wolność. Nie miałem wolności. Wiedziałem, że nie mam wolności i zaoferowano mi ją, jeśli chcę, jeśli jestem gotów zrobić wszystko, co trzeba.
„Taka definicja trzeźwości zapewne będzie – i powinna! – zniechęcać wielu poszukujących, którzy przyznają się wprawdzie do seksualnej obsesji lub kompulsji, lecz pragną ją po prostu kontrolować i cieszyć się nią, podobnie jak alkoholik chciałby kontrolować picie, ciesząc się nim.” Harvey potrafił wyrecytować z pamięci imiona i pamiętał wszystkie osoby, które przyszły, a potem odeszły. Pewnego razu zadzwoniłem do niego i powiedziałem: „Harvey, muzycy nie są w stanie wytrzeźwieć”. Powiedział: „David, większość ludzi nie jest w stanie wytrzeźwieć. Tak się składa, że dziś skupiasz się na muzykach”. Mówiłem o osobie, którą sponsorowałem – od tego czasu, kiedy siedzę na mitingu z grupą ludzi, wszyscy są cudem, gdyż zdecydowana większość ludzi nie chce tego, co mamy i nie chce zrobić wszystkiego, żeby to zdobyć. Jesteśmy chodzącymi – a właściwie zwykle siedzącymi – cudami.
„Dopóki jednak nie doszliśmy do stanu rozpaczy, dopóki z całych sił nie chcieliśmy się powstrzymać, ale nie byliśmy w stanie tego zrobić, dopóty nie potrafiliśmy w pełni oddać się programowi zdrowienia”. Właśnie o tym staram się cały czas pamiętać. Chcę pamiętać ten moment rozpaczy, którego doświadczałem. Naprawdę chciałem zaprzestać, ale nie potrafiłem. Byłem więc gotów oddać się temu programowi – Anonimowym Seksoholikom. Pamiętam też ten tekst, często używam i przypominam: „SA jest dla tych, którzy wiedzą, że nie mają wyboru – muszą przestać. A mogą to zrobić tylko wtedy, gdy zobaczą, że leży to w ich własnym, dobrze pojętym interesie”.
Zaczyna się od słów „Możemy mówić tylko za siebie”, a kończy na „nasz własny, dobrze pojęty interes musi nam to powiedzieć”, że nie mam innego wyjścia, jak tylko zaprzestać. To pewne zobowiązanie. Nie muszę. Decyduję się je odnawiać każdego dnia. Znajomego bulwersuję tym, że gdy ktoś do mnie dzwoni i mówi, że miał długą trzeźwość, dobrze pracował na programie – no i uruchomił się. Słucham tego i mówię – To dobrze, że to ty, a nie ja. Ten znajomy uważa, że to straszne. W moim dobrze pojętym własnym interesie postaram się pozostać na programie i ciągle wracać.
Ostatnie zdanie w 12&12 mówi, że na tym programie pokora oparta na anonimowości jest najlepszym zabezpieczeniem SA. Pokora i anonimowość. Anonimowość w sensie zachowania naszej tożsamości w tajemnicy, jeśli ktoś tego potrzebuje. A także anonimowość, jeśli chodzi o przychodzenie jako równy z innymi. Na tym programie wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy przychodzimy ze wspólnym problemem i na szczęście mamy wspólne rozwiązanie. Modlitwa Kroku Siódmego: „Mój Stwórco, chciałbym oddać Ci teraz całego siebie z tym, co dobre i złe. Modlę się, abyś teraz usunął ze mnie każdą pojedynczą wadę charakteru, która przeszkadza mi w byciu użytecznym dla Ciebie i moich bliźnich” – nienawidzę tej części – Bóg pozostawi jakieś wady. Użycz mi siły, jako że teraz będę czynił Twoją wolę. Amen”. (AA 77, por. SA 145).
Z biegiem lat odkryłem, że urazy najlepiej rozpuszcza wdzięczność – zwykle mówię „Dziękuję Ci Boże”. Mam urazy tak jak inni. Nie jestem w lepszej sytuacji od Ciebie. To wdzięczność najszybciej rozpuszcza urazy. Próbowałem różnych innych sposobów – jeden to praca na Krokach i inne tego typu. Wszystkie są w porządku. Jednak wdzięczność działa najlepiej. W ostatnią sobotę wieczorem jeden z uczestników mitingu powiedział – Nigdy nie spotkałem nieszczęśliwej osoby, pełnej wdzięczności. Uwielbiam ten tekst. Jeśli jestem wdzięczny, nie jestem w stanie być osobą zarazem nieszczęśliwą i wdzięczną.
Odkryłem w czasie zadośćuczyniania i zmieniania tego, co muszę zmienić, żeby utrzymać trzeźwość przez kolejny dzień – że są dwie stałe rzeczy, które mnie pobudzają i karmią urazę, zwłaszcza jeśli brakuje mi wdzięczności. Jedna to trzymanie się czegoś, co już się nie wydarza. Opowiadam to ludziom, bo to prawda. Takie jest dosłowne znaczenie angielskiego słowa uraza – ‘resentment’. ‘Re-’ oznacza ‘ponownie’ a ‘sentire’ po łacinie oznacza ‘odczuwać’. Uraza to silne ponowne odczuwanie czegoś. Może być negatywne, może być pozytywne, ale tak naprawdę to coś się nie dzieje! Jeśli coś nie dzieje się w rzeczywistości, nazywamy to fantazją. I wiecie co? Fantazje niezbyt mi pomagają. Nie sądzę, by były pomocne dla kogokolwiek z nas. Kiedy więc wchodzę w urazę, ponownie angażuję się w to silne uczucie związane z czymś, co się nie dzieje. To fantazja, a ja mam narzędzia, żeby ją oddać. Muszę tylko je wykorzystać.
Drugą stałą w moim doświadczeniu, jeśli chodzi o zmianę spraw – pierwszy raz doświadczyłem tego, gdy zadośćuczyniałem przy grobie mojego ojca – jest oczekiwanie, że ktoś będzie inny niż jest w rzeczywistości. To właśnie robię z fantazjami, prawda? Tworzę ten magiczny świat, w którym ludzie mają postępować tak, jak ja chcę – jak to zostało opisane w Wielkiej Księdze AA – ludzie mają robić rzeczy, które ja chcę, w sposób, w jaki ja chcę, i tak dalej, zamiast akceptować to, jacy ludzie są w rzeczywistości. Być może te osoby są okropne, może wspaniałe, a może normalne – tacy są.
W tym miejscu 30 lat temu Robin M. powiedział: „Oczekiwania są z góry zaplanowanymi urazami”. To otwiera drzwi ku wolności. Jeśli chcę, mogę mieć oczekiwania. Jeśli chcę oczekiwać, że ludzie będą inni niż są, to proszę bardzo. To z góry zaplanowana uraza … czyja to wina? Moja! Nikogo innego. Harvey raz mnie okłamał. Już dawno mu wybaczyłem. Powiedział: „David, jeśli zaczniesz o czymś rozmyślać, w ciągu dwóch minut stanie się to czymś negatywnym”. Nigdy nie trwało to dłużej niż minutę.
W końcu zdałem sobie sprawę, że mam obsesję. Obsesja to myślenie o czymś więcej niż raz, chyba że nastąpiła zmiana faktów lub okoliczności. Wymyśliłem więc prawo Davida. Jedynym powodem, dla którego nazywam to prawem, jest to, że od 31 lat, 5 miesięcy i 8 dni próbuję znaleźć od niego wyjątek. Prawo jest takie, że mam obsesje tylko o rzeczach, z którymi nic nie mogę zrobić. Nigdy nie miałem obsesji na punkcie czegoś, z czym mógłbym coś zrobić.
Ten program ma wiele sposobów upokorzenia i właśnie w ten sposób się uczę. Jeden z nich jest tak bardzo ważny, że chcę się nim dziś podzielić. Niedługo po tym, jak dołączyłem do programu tu w Nashville, całkowicie zauroczyła mnie modlitwa Trzeciego Kroku. Polegałem na niej. Często tak robiłem. Budziłem się w nocy odmawiając tę modlitwę – i nadal tak robię. Chciałem, aby ludzie, których sponsorowałem, odmawiali modlitwę Trzeciego Kroku i uczyli się jej na pamięć. Pewnego wieczoru staliśmy w kręgu. Odmawialiśmy modlitwę Trzeciego Kroku. To było cudowne, w końcu robili to, co chciałem – jestem tak bardzo ważny. Tak więc razem odmawialiśmy: „Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym będę pomagał, czerpiąc z …” – a grupa powiedziała – „Twojej mocy, Twojej miłości i Twojej drogi życia” – jak jest napisane. A ja powiedziałem – „Twojej miłości, Twojej mocy i Twojej drogi życia”. Pomyliłem kolejność i nawet nie zdałem sobie z tego sprawy. Co więcej, od razu wiedziałem, dlaczego źle to zapamiętałem: Chciałem upewnić się co do miłości, zanim zbliżę się do tej mocy.
Z tego doświadczenia wynikły dwie rzeczy: Po pierwsze, to naprawdę Twoja moc, Twoja miłość i Twój sposób życia. Tak to właśnie działa. Ludzie pytali mnie: „Jak nawiązać lepszą relację z moją Siłą Wyższą?” Musimy zaakceptować tę moc. Jak Harvey powiedział dawno temu: „David, jedyną rzeczą, którą musisz wiedzieć o swojej Sile Wyższej, jest to, że to nie ty”. Zaczynam od tego miejsca każdego ranka. Drugą rzeczą jest to, że nie zmieniam słów w modlitwach. Wiem, że wiele z tych słów jest archaicznych. Wiem, że Roy przepisał ją w Białej Księdze. Nie mogę tego robić. Nie dlatego, że jest to dobre lub złe, ale dlatego, że nie potrafię przestać, więc potem nawet nie będę wiedział, że to zrobiłem. Dlatego dzielę się tym z wami.
Jest kilka rzeczy, z których jestem naprawdę zadowolony, a które wydarzyły się w Nashville. Chciałbym krótko o nich wspomnieć. Po pierwsze, byłem członkiem komitetu nadzoru, który zdecydował o przeniesieniu tutaj biura głównego z południowej Kalifornii. Mieliśmy trzęsienie ziemi w Northridge, biuro zostało uszkodzone i nadszedł czas na przeprowadzkę. Roy przekazał wspólnotę temu małemu komitetowi nadzoru biura głównego SA. Dlatego przenieśliśmy je tutaj. Pamiętam, jak dostaliśmy miejsce w Murphy’s World Road, dzieląc je z S-Anon – a reszta to oczywiście już historia. Kay przyjechała w sierpniu tamtego roku, po tym jak przenieśliśmy biuro, a Roy i Iris zostali w moim domu, gdy szukaliśmy pierwszej osoby do pracy administracyjnej. To była prawdziwa przyjemność.
Inną sprawą jest to, że w 1994 lub 95 roku dopiero uczyłem się o komputerach i e-mailach. I tylko dla kaprysu sprawdziłem, czy jest dostępna domena sa.org. No i była. Nie miałam pojęcia, co z tym zrobić. Zadzwoniłem więc do Deacona i poprosiłem go, żeby ją zarezerwował. Tak więc zrobił. Od tego czasu sa.org jest nazwą naszej strony internetowej. Tak przy okazji, nie chcę, żebyś to robił, ale są inne strony, na które nie chcesz wchodzić, i słyszysz to ode mnie – nie wchodź tam. Nie sprawdziłem więc tego, ale inni mi powiedzieli i okazało się, że to prawda.
Ostatnią rzeczą, z której jestem naprawdę zadowolony, jest to, że 20 lat temu pozwolono mi przez kilka lat redagować magazyn Essay. Potem znowu byłem redaktorem przez 4 lata. To grudniowe wydanie zatytułowane „Cuda zdrowienia”. Praca nad nim to wielka przyjemność. To dużo pracy – warto ją wykonywać. Wciąż pojawiają się nowe rzeczy. Właśnie dzisiaj ktoś zapytał o możliwość opłacania za egzemplarze Essay, żeby mogły być wysyłane za granicę. Nawet o tym nie pomyślałem. Jestem pewien, że wiele innych osób już to robiło, więc zobaczymy, czy uda nam się to zrobić w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Myślę, że wymaga to trochę pomyślenia, ale nie jest niemożliwe. Jak zawsze coś się dzieje. Mam nadzieję, że wzorem będzie tu zawsze magazyn AA – Grapevine. Do pewnego stopnia go naśladujemy. Przed nami jeszcze długa droga. Ale to tylko jeden dzień na raz. W sierpniu obchodziliśmy 40 lat Anonimowych Seksoholików. Egzemplarze tego wydania na 40 lecie, które zawiera wiele naszych historycznych materiałów, są dostępne na stoliku z literaturą.
Ostatnią rzeczą, którą chciałem się podzielić, jest to, że od maja ubiegłego roku zmagam się z dość poważnym nowotworem wątroby. Zaledwie kilka dni temu czytałem fragment z 12&12 z pewną osobą: „Spotykaliśmy członków AA cierpiących na przewlekłe, nieuleczalne choroby bez słowa skargi, a nawet bez utraty pogody ducha.” (12&12, str. 113). Wciąż powtarzam, że radzenie sobie z rakiem w dużej mierze przypomina ten program. To bardzo podobne. W ten sposób przejdę do mojego ostatniego tematu i zakończę.
Podobnie jak większość ludzi, odkryliśmy, że możemy przyjmować nasze duże problemy, gdy się pojawiają. Ale podobnie jak inni, często odkrywamy większe wyzwania w mniejszych i stale obecnych problemach życia. Nasza odpowiedz to większy rozwój duchowy. Tylko w ten sposób możemy zwiększyć szanse na naprawdę szczęśliwe i pożyteczne życie. Gdy wzrastamy duchowo, okazuje się, że nasze stare podejście do instynktów musi zostać poddane drastycznej rewizji. Nasze pragnienia emocjonalnego bezpieczeństwa i bogactwa, osobistego prestiżu i władzy, romansu i satysfakcji rodzinnej – wszystkie muszą zostać złagodzone i przekierowane. Odkryliśmy, że zaspokojenie instynktów nie może być jedynym celem i sensem naszego życia. Jeśli na pierwszym miejscu stawiamy instynkty, to stawiamy wóz przed koniem – zostaniemy pociągnięci do tyłu w stronę rozczarowania. Kiedy jednak jesteśmy gotowi postawić duchowy rozwój na pierwszym miejscu, wtedy i tylko wtedy mamy prawdziwą szansę. (12&12, str. 113)
Tego się trzymam i z tym zostawię was dziś wieczorem: tylko dzięki wzrostowi duchowemu możemy uzyskać wolność, którą tu znajdujemy – wolność powrotu do zdrowia. Tylko dzięki duchowemu rozwojowi możemy mieć tę wolność każdego dnia. Tylko dzięki duchowemu rozwojowi pragniemy zachować tę wolność, którą otrzymujemy przekazując ją innym przy każdej okazji. Za to jestem niezmiernie wdzięczny. Z błogosławieństwem. Dziękuję Wam.
David M., Oregon, USA 1945 - 2023